[VIDEO] Ministerstwo Sprawiedliwości w Bratysławie obiecało dziś szybką pomoc w wystawieniu międzynarodowego listu gończego za słowackim naukowcem Sławomirem H., który nielegalnie przetrzymuje w Moskwie 5-letnią dziewczynkę
Wysokie urzędniczki Ministerstwa Sprawiedliwości zrozumiały dziś koszmar Lubomiry Hnatić. Widząc prawomocne dokumenty I bezradność matki, zdecydowały się natychmiast uruchomić wszelkie międzynarodowe procedury aresztowania słowackiego fizyka Slavomira H. pracującego na państwowym kontrakcie w Moskwie.
Chodzi o kryminalne ściganie Sławomira H., męża Lubomiry Hnatić, który od 2 lipca 2020 przetrzymuje nielegalnie w Moskwie 5-letnią córeczkę.
Wszystkie artykuły na ten temat znajdziesz pod linkiem:
Naukowiec ma świadomość łamania przez siebie prawa Republiki Słowacji. I pomimo, że rząd Słowacji płaci mu co miesiąc kilka tysięcy euro za pracę Moskwie, swój własny kraj i jego prawo ma za nic!
Lubomira Hnatić poskarżyła się dziś w Ministerstwie Sprawiedliwości, że regionalne organa ścigania są jak na razie bezradne wobec uporu Slavomira H.
- To, czego nie mogą w regionie, my możemy tutaj w Ministerstwie. Pomożemy pani, by jak najszybciej międzynarodowy list gończy został wydany - przekazała dziś zrozpaczonej matce jedną z wysokich urzędniczek ministerstwa Sprawiedliwości z Departamentu Kryminalnego
Bardzo ważnym atutem dla Ministerstwa okazał się dziś artykuł na naszym portalu Patriot24.net. Oraz dokumenty z Prokuratury Generalnej potwierdzające, że wydana została rekomendacja dla aresztowania Slavomira H.
Wydanie międzynarodowego nakazu aresztowania to jedna z najsilniejszych broni, jaką posiada policja i prokuratura. Bo wpisanie do międzynarodowego systemu policyjnego oznacza, że Sławomir H. nie będzie mógł się w ogóle poruszać po świecie.
- Taki list był wydany przez Republikę Czeską na ojca, który porwał dziecko do Tunezji. I nawet kiedy rodzice chcieli po czesie się porozumieć, to nie byli już w stanie usunąć z międzynarodowych systemów tego listu gończego. Bo jego istnienie musi się za każdym razem zakończyć aresztowaniem i deportowaniem osoby wskazanej do więzienia kraju pierwotnego. Czyli w obecnie opisywanym przypadku - na Słowację.
Lubomira Hnatić od wielu dni deklaruje gotowość porozumienia z ojcem dziecka. Ten czas na polubowne porozumienie sprawy zakończy się w poniedziałek 14 września 2020r. Bo właśnie wtedy złoży ona komplet dokumentów o wystawienie międzynarodowego nakazu aresztowania. Tak jak dzisiaj została poistruowana w Ministerstwie Sprawiedliwości.
- Tak naprawdę z punktu widzenia dobra dziecka, ta sytuacja mogłaby być idealna. Dziecko mieszkające i uczące się na Słowacji miałoby możliwość wyjazdu na świąteczne przerwy czy wakacje do taty i dziadka do Moskwy. Coraz słabiej ale wciąż mam nadzieję, że ojciec oprzytomnieje i skontaktuje się ze mną, by przekazać dziecko w ciągu tych najbliższych dni - mówi Lubomira Hnatić.
Kim jest dziadek dziecka Michal i jego partnerka Gabriela? Czy oni również biorą udział w tym przestępstwie? Czy przyjmując w swoim moskiewskim domu świadomie dziecko ukrywają je przed słowackim prawem? Czy oni również powinni odpowiadać karnie za to międzynarodowe przestępstwo? O tym napiszemy jutro.
Ministerstwo Sprawiedliwości Słowacji zapewnia, że ma bardzo dobre możliwości działania na terenie Rosji. We współpracy z partnerami z Moskwy.
A pełne informacje zostaną przekazane dziennikarzom już niebawem na konferencjach prasowych w Koszycach oraz Bratysławie. Bo w całość tego przestępstwa zaangażowana jest Słowacka Akademia Nauk, która finansuje pobyt Sławomira i Michała H. na kontrakcie naukowym w Moskwie
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?